čtvrtek 31. března 2016

Leci to rychło

Tematym żech sice chciała naznaczyć, że tyn ostatni miesiónc - marzec - mi zlecioł prędkością światła, ale prowda je, że se też ta wymiana sunie ku kóńcu a jo uż tu je niewiarygodnych 7,5 miesiyncy. Też żech zaczła być wygodniejszo, a tak zamiast pisać bydzie ostatni artykuł w przedstawiyniu widea ;) Je to dlo mnie o kupa łatwiejsze, aż na to nagrowani :D Tak mi eszcze pod kóniec trzymejcie kciuki a snad wszystko. A... ku tymu pieczyniu, co je we wideu spomniane, wszystkim to moc szmakowało a wydarziło se to. :) Z tatami żech se tu też miała super a teraz na mnie czakajóm super wikendy, tak snad mi plany wyndóm. Piyrwsze mnie czako Mendoza (Argentyna), potym Fantasylandia (park zabaw w Santiagu), puźni rodeo a na kóniec snad planetarium :). W maju by miała być ostatnio Rotary wycieczka, hned potym Rotex weekend a w czerwcu konferencja.



WLOG
Eszcze tu je jedna wiec, poczatkym kwietnia zech zmienila rodzine. Chciała żech poznać, jak to funguje kaj indzi a wymienni studenci co sa w swiecie se tez ozywali, ze se blizy koniec a mienia rodzine, tak zech to sprobówała a wyszlo to! Tak zobaczymy jaki to bedzie, ale wszystko leci aż moc rychło.NIE ZAPÓMNICIE, ŻE SE MI ZMIYNIŁA ADRESA!

pátek 25. března 2016

Tour de Chile - Artykuł z innego punktu widzenia

 Chile ma przez 17 milionów obywateli, przeciętna szerokość 144 kilometrów a długość 4 329 kilometrów.

Kilkunastodniowa  podróż  po Chile

Trasa całej naszej wycieczki jest zaznaczona  tu na tym blogu w  zakładceTravel. Jak wykliknymy wszystki fajfki w czerwonych kwadratach i zostawimy tylko napis Tour Tatowie a następnie na mapie przibliżymy plusym, tak  zobaczymy wszystkie miejsca, które zwiedziliśmy. Autobusami i samochodem przejechaliśmy przeszło 3200 km nie wliczając samolotu. W tym okresie w Chile zaczynała pora roku jesień. 

Bardzo cennym pomocnikiem była książka przewodnik z Lonely Planet  a jeszcze cennejszym nasza córka, ponieważ  po siedmiomiesięcznym pobycie w Chile świetnie się orientuje w lokalnych obyczajach i różnych sytuacjach. Zarazem zna kastelańską wersję  języka hiszpańskiego, który jest tu używany. 

Po 13 godzinnym locie z Madrytu wylądowaliśmy na lotnisku w Santiagu, pojechaliśmy do miasteczka Los Andes, gdzie mieszka Ania. Przywitanie z rodziną i odwiedziny w domu wujka. Następnego dnia wyruszyliśmy autobusem  do miejscowego kurortu - miasta Viňa del Mar, które znajduje się nad oceanem. Jest znane z długich plaży i białego piasku. W apartamencie chilskich rodziców Ani spędziliśmy 4 noce.

Zwiedziliśmy portowe miasto kolonialne Valparaíso (280 000 obywateli) , które jest wybudowane na chaotycznych wzgórzach. Są tam liczne kolejki linowo-szynowe, wąskie kręte uliczki, pomalowane budynki.  Żyje tam dużo poetów, malarzy, filozofów. Jest to drugie najważniejsze miasto w Chile, centrum kultury, jest zapisane na liście  światowego dziedzictwa UNESCO.

Następnego dnia zajechaliśmy do doliny  Casablanca, która słynie z uprawy winorośli. Odwiedziliśmy tam jednego z producentów wina - organiczną winnicę Emiliana, łącznie z degustacją ich produktów.

W środkowym Chile klimat podobny jest do środziemnomorskiego, temperatura ponad 25 stopni. Są tam sady oliwkowe, winorośle i obszary uprawy warzyw, plantacje awokado, pomarańczy, papaja.

Następnie przesunęliśmy się do 6-milionowego Santiaga, zaliczyliśmy najwyższą budowę w całej Ameryce Południowej Sky Costanera 300m, która została oddana do użytku  w 2015 roku. Ze szczytu Sky Costanera roztacza się panoramiczny widok na całe Santiago i okolicę. Dalej przeszliśmy się po romantycznym wzgórzu Santa Lucia, które jest położone w samym centrum miasta i związane z jego początkami. Zrozumiałe, że odwiedziliśmy targowisko czyli ferie.
Po nocy spędzonej w wieżowcu, w centrum stolicy obudził  nas telefonicznie o godzinie 4:35 dyspozytor taksówek, z wiadomością że taksówkarz krąży koło budynku, bo nie ma miejsca na zaparkowanie i czas wyruszyć na lotnisko. Zaspaliśmy!  O 5 rano mieliśmy być na lotnisku J) Po porannym szoku i spokojnym locie, wylądowaliśmy  w Calamie, to jest o 1 500 km na pólnoc  i jeszcze autobusem dojechaliśmy do oazy na pustyni, takie małe turystyczne miasteczko San Pedro de Atacama. Trzy dni spędziliśmy na najsuszszej pustyni świata, która jest bogata w minerały i tam zaliczyliśmy parę „naj”.

Valle de la Luna jest to dolina uważana za jedną z najbardziej suchych miejsc na ziemi. Ma różne formacje skalne i piaskowe, które zostały wyrzeźbione przez wiatr i wodę. Jest to naturalne piękno z dziwnym księżycowym krajobrazem i imponującą gamą kolorów i tekstur.
Salar de Atacama jest to obszar soli w Chile, ma powierzchnię cca 3000 km2. Nie ma drenaż i jest otoczony górami. Jest największym na świecie źródłem litu. Niektóre z lagun są częścią rezerwatu przyrody Los Flamencos. Pomimo ekstremalnych warunków, żyją tam flamingi.
 El Tatio najwyżej na świecie położone i największe co do obszaru czynne pole gejzerowe otoczone wulkanami w niespełna 4 500m n.p.m. El Tatio ma ponad 80 aktywnych gejzerów, jej gejzery wybuchają do średniej wysokości około 75 centymetrów. Zaliczyliśmy kąpiel w gorących wodach w małym naturalnym jeziorku.
Przez dzień było dosyć ciepło, może nawet ponad 30 stopni ale wieczorem temperatura  szybko obniżała się. Wszystko było dostosowane do turystów, jedzenie w restauracjach, sklepy z pakowaną wodą, winem, piwem, mnóstwo agencji turystycznych, wypożyczalnie rowerów i sklepy z upominkami.  

Na wycieczki jeździliśmy z agencją turystyczną minibusem dla 10 osób, zawsze mieliśmy śniadanie w przyrodzie, tzn. na pustyni. Zwiedziliśmy także małe wioski - osady, które  są powiązane z historią tych terenów.  Bardzo nas zaskoczyła  różnorodność  Pustyni Atacama - widzieliśmy wydmy piasczyste, ogromne bryły zastygłej lawy, później znowu tylko gleba i kamienie, innym razem kryształki minerałów i cały horyzont  był  biały, następnie skały. Przepiękne cuda natury.

W dalszym etapie naszej podróży spędziliśmy dwa dni w Calamie. Pożyczyliśmy samochód   i  sami  zwiedziliśmy najstarszy kościoł w Chile z roku 1540,  Lagune Inca w środku pustyni, wykopaliska archeologiczne, przejechaliśmy  urodzajnym wąwozem Lasana, w małej wiosce zwiedziliśmy  muzeum, gdzie przewodniczka opowiadała o starych regionalnych indiańskich kulturach.
 Nie można pominąć największą  kopalnie  miedzi na świecie - Chucicamata o okazałych rozmiarach  6 km długości, 4 km szerokości i 1 km głębokości. W pobliżu jest tzw. miasto duchów z identyczną nazwą. Do roku 2007 mieszkali tam robotnicy z rodzinami a teraz jest zupełnie puste, i wszyscy mieszkają w pobliskiej Calamie.
Nocnym bardzo komfortowym autobusem przemieściliśmy się w przeciągu 9 godzin o 760 km na południe do Caldery, małego, przymorskiego sympatycznego miasteczka. Tam wypożyczyliśmy rowery i  zajechaliśmy odpocząć na najładniejszą  plaże regionu Norte Chico do Bahía Inglesa.

I znów pakujemy bagaże i  ponownie wyruszamy w podróż – tym razem do La Sereny – drugiego najstarszego miasta w Chile z okresu  kolonialnego. Jest  to miasto uniwersyteckie, z ciekawą architekturą.  Jest to ośrodek wypoczynkowy z bardzo długą plażą, jest też  Plaza „sagich dup” (rynek z posągów antycznych) ale zarówno ciekawe ulice i kamienne kościoły.  Wynajmujemy tu mieszkanie i zatrzymujemy się na 4 noce. Niemalże każdy dzień jesteśmy na plaży, długie spacery, odpoczynek, relax. Przy jednej z przechadzek spotykamy w pobliżu portu w Coquimbo grupę lwów morskich. Gorzej jest z kąpielą w Oceanie Spokojnym, pod wpływem zimnego południowego Prądu Humboldta –  temperatura wody nie bardzo zachęca do tej zabawy.

Pewnego dnia zajechaliśmy wypożyczonym samochodem do doliny Valle Elqui. Zwiedziliśmy spokojne, malownicze miasteczko Vicuňa i pobliski zakład produkujący Pisco z wina, które zdominowało całą doline. Ekskursja piscerii była połączona z mini degustacją. Dalej odwiedzamy wioske Monte Grande, cel licznych pielgrzymek i małą rodzinną winnicę Cavas del Valle we wysokości ponad 1000 m n.p.m., gdzie dziewczyny znów mają okazje do degustacji, ponieważ Ania w tym dniu  obchodzi 18 urodziny.
 Wspinamy się wyżej i dalej do doliny i ostatnim przystankiem jest bardzo urocza wioska  Pisco Elqui.  Na targ rzemieślniczy, który jest prawie na końcu doliny,  już nie dotarliśmy z powodu braku czasu.

W przeciągu naszej podróży często kupujemy na targu świeże ryby i wieczorem je sami przyrządzamy na kolację.



Zbliża się koniec naszego urlopu i wracamy z powrotem do Los Andes, by z „kuzynem” Ani wyruszyć na ostatnią wycieczke w góry. Jest to nowe ciekawe doświadczenie – jeżeli są ścieżki, to nie są znakowane, jest bardzo ciepło ale te niesamowite widoki! Robimy ostatnie zdjęcia i żegnamy się z fascynującym krajem. Wieczorem na uroczystości rodzinnej poznajemy szerszą rodzinę i pijemy wino tak jak co wieczór.



Ostatni dzień wyruszamy na lotnisko do Santiaga i żegnamy się z Anią na trzy miesiące. Od przekroczenia progu domu w Chile do przekroczenia progu w naszym domu ubiegły 34 godziny.

Nasze   spostrzeżenia

Jest to całkiem bogaty kraj w związku z wydobyciem miedzi i innych bogactw naturalnych (lithium). Ma rozwiniętą infrastrukturą turystyczną i transportową. Drogi są w bardzo dobrym stanie. Architektura jest dostosowana do częstych trzęsień ziemi. Niemalże wszystkie  nieruchomości są otoczone płotem albo drutem kolczastym. Bogatsza warstwa mieszka w ogrodzonych i strzeżonych ulicach condominio. Nierzadko mają dalsze mieszkania w miastach atrakcyjnych turystycznie. Można tu spotkać bardzo duże różnice socjalne. Na peryferiach miasta ludzie mieszkają w skromnych warunkach. Jest dużo objektów wojskowych,  ale centra handlowe i ceny podobne jak u nas. Ludzie są chętni do pomocy, doradzą ale raczej wyjątkowo znają język angielski.


P.S.: Autorem jest moja Mama :)

úterý 1. března 2016

A zase zpátky

V úterý byl velký den, ve většině škol začínala po letních prázdninách výuka. Tak jsme i my na ICH museli zase obléknout uniformy. První den ve škole byl velmi slavnostní a my jako poslední ročník, 4°medio C, jsme se promenádovali v řadách po školním nádvoří. Po asi 2-hodinovém proslovu jsme se rozešli do tříd, kde byl motivační a uvítací proslov našeho třídního učitele Harryho. Hlavním tématem bylo PSU, což je celostátní bodování a hlavně závěrečná zkouška. Celou dobu strávenou ve škole sbírají body, podle kterých se dostanou nebo nedostanou na danou univerzitu a to je to bájné PSU. ;) Je pravda, že to je dost podstatné. Po hezkém setkání a uvítání po prázdninách jsme se zase rozešli do svých domovů.
Další den jsme už jeli podle rozvrhu a poznávali nové profesory a taky vyučovací plán. Naštěstí první týden nám odpadly odpolední hodiny, a tak jsme byli doma celkem brzy. Taky jsme měli ve třídě nového kamaráda, který přijel z města Concepción z jihu. Dvě holky od nás přestoupily do jiných ročníku a k nám se připojila belgičanka B (Beréngère). To jsou asi všechny novinky. Jelikož se už blížila svatba mého bratrance a sestřenka mi řekla, že v šatech které mám připravené nemůžu jít, tak jsem ve čtvrtek jela do Santiaga, hledat něco jiného. Byla jsem tam sama, ale už se tam vyznám a navíc jsem měla na telefonu sestřenku Carolinu a bratrance Guseppe. Přešla jsem celý obchoďák Costanera a nic, pa k jsem šla hledat jinam až mě zachránila sestřenka Pierra, která to zná jako své boty. Asi v sedmém krámku jsme je našly, doladit doplňky a hotovo! Ještě jsem skočila k ní na byt, abych počkala až Carolina skončí v práci, protože jsem měla přespat u ní a Karen. Na konec jsem zašla za ní do práce, pak jsme se stavily ještě pokecat a pěšky jsme šly na byt. Večer jsme měly návštěvu, a tak nechyběla pizza a sushi. Šly jsme celkem brzy spát, protože další den byla svatba. V pátek jsme se probudily, poobědvaly čínu, a pak přijela teta Marisol a strýček Julio. Všichni jsme se připravili a taxíkem dojeli na oslavu.
Svatba byla opravdu velkolepá a překrásná. Ženil se bratranec Felippe (syn tety Lily) s nevěstou Loren! Pro mě to bylo jako z amerického filmu. Obřad byl krátký a místo nádherné.. Na hostině jedna hlavní tabule a asi 28 kulatých stolů, já jsem alespoň seděla s kamarádkou ze třídy Javi. Celkem fajn jsme se bavili, byl nějaký program kamarádů, taky foto-budka pro kroniku svatby a samozřejmě super party. Moji host rodiče odjeli do Los Andes už dříve, ale já jsem přespala u Daniely a tety Pati. Bylo to pro mne něco úžasného a moc jsem si to užila.

V sobotu jsem se zastavila k sestřenkám pro své věci, a pak rychle na druhou stranu Santiaga (pěšky) do bytu Pierry. Tam byla celá rodina, rychlá sprcha a už jsme šli s Renzem a Peppem  na koncert, ale ještě jsme to vza li přes obchoďák. :D Z koncertu se nakonec vyvinula feministická akce, ale muzika to byla zajímavá... Trochu jsme pojezdili micrama po Santiagu, pro mne zase něco nového, ten den byl prostě super... Když se nám nelíbila zpěvačka, tak jsme si zajeli koupit lístky na bus do Los Andes, a když jsme se vrátili už tam byl Cristobal... "Pasamo la raja. Fue un placer!" Pak pro věci do bytu a rychlým krokem na autobus. Chytli jsme ho u výjezdu, ale chytli! :D A tak jsem se vrátila v sobotu o půlnoci domů..
V neděli jsem se trochu zorganizovala a sledovala let IB6683... A už v pondělí ráno jsme si to s host taťkou pádili do Santiaga na letiště... :)